Nie sądzę, że pogoda jaką mamy na Cyprze od końca grudnia jest naturalnym zjawiskiem klimatycznym w tej części morza Śródziemnego. Na palcach jednej ręki można policzyć dni słoneczne, bądź częściowo słoneczne.
Chmury mają apokaliptyczne formy, czarne, kłębiaste typu Cumulonimbus, a to, jak głosi zasada meteorologii na skutek wykorzystania zasad fizycznych strategii „dynamicznego zasiewania”. Wykorzystywane jest tzw ciepło przemiany fazowej (ilość energii termicznej wymienionej pomiędzy układem a otoczeniem w trakcie przejścia fazowego w warunkach izotermicznych. To terminy ściśle naukowe (Wikipedia).
Przez dłuższy czas zastanawiałam się dlaczego te koszmarne chmurzyska powstają zawsze w tym samym miejscu i regularnie o tej samej porze dnia. Mój dom stoi na wzgórzu i chmury przypływały, a raczej wychodziły zawsze z zza góry. Niebo nad Pafos było zazwyczaj bardziej jaśniejsze, a moja „diabelska góra” produkowała z zaciętym fanatyzmem te apokaliptyczne chmurzyska. Niektóre były zawieszone tuż nad moją głową, miałam wrażenie, ze mogę dotknąć je ręką.
W życiu codziennym jestem raczej osobą racjonalną, logiczną, bardzo pragmatyczną, mieszkałam prawie całe życie w kraju, który rozwinął u mnie te cechy psychofizyczne, być może kosztem mojej polskiej fantazji, wyobraźni i romantyzmu.
Szukałam więc logicznego wyjaśnienia tego dziwnego fenomenu meteorologicznego.
W internecie zostało opublikowanych setki artykułów na tematy pogodowe, niektóre bardzo surrealistyczne, baśniowe, inne oparte na teoriach i doświadczeniach empirycznych, racjonalnie umotywowane na skutek konkretnych eksperymentów.
[bar group=”815″]
Najbardziej obiektywną i naukowo umocowaną jest teoria strategii zasiewania chmur. W klimatach ciepłych i tropikalnych wykorzystuje się więc to „ciepło przemiany fazowej”, podnosi ono temperaturę i zwiększa siłę wyporu, wzmacnia prądy wznoszące powietrza, zapewnia konwergencję na niższym poziomie.
Rezultat? Gwałtowny wzrost wybranych chmur, pojawiających się dosłownie znikąd, obserwuję codziennie jak małe niewinne białe chmurki rosną w ciągu kilku minut do gigantycznych rozmiarów, wieczorem stają się wręcz chmurami, których nie podniósłby nawet mityczny Herkules.
Związki chemiczne do zasiewania chmur są rozpraszane przez samoloty lub przez naziemne urządzenia rozpraszające (generatory lub pojemniki wystrzelone z artylerii przeciwlotniczej lub rakiet), które przy pomocy jodku srebra wytwarzają wysokie przesycenie pary w pobliżu zasiewającej substancji.
To wyjaśnienie wydaje mi się najbardziej wiarygodne i nie budzące wątpliwości.
Zastanawiające jest, że lewaccy wyznawcy religii „Globalnego Ocieplenia, CO2” , powodują od dłuższego czasu społeczną, zbiorową histerię, natomiast tematem tabu w dalszym ciągu jest kontrowersyjna działalność koncernów produkujących chemię rolną, która zatruwa naszą żywność.
A naukowcy wiercą i badają lodowce Arktyki i Antarktydy!
[bar group=”814″]