Burmistrzowie gmin nie są zadowoleni z planowanych przez rząd reform. Chodzi o wchłonięcie większych gmin przez te mniejsze.
Zmniejszenie liczby gmin jest kluczowym elementem ustawodawstwa rządowego mającego na celu reformę administracji lokalnej. Przewiduje tworzenie klastrów władz powiatowych i usprawnianie usług, takich jak woda i kanalizacja. Klastry miałyby utrzymywać się same.
W roku 2017 Rząd musiał ratować zadłużone gminy kwotą 185 mln euro. Co wcale nie znaczy że te wyszły już na prostą.
Wiadomo że niektóre gminy mają swoje zbiorniki dlatego woda jest tam tańsza. Porównując Larnakę do okolicznych wiosek cena wody i opłat przesyłowych na wsi jest trzykrotnie niższa. Zdaje się że to co planuje rząd to po prostu ujednolicenie cen i likwidacja tych mniejszych, czyli mniej zaludnionych gmin. Ale skąd gminy znajdą środki na inwestycje? Niewypłacalne pustostany, które przejmują banki nie przynoszą przecież gminom żadnych zysków z podatków od nieruchomości czy utrzymania i oświetlenia dróg. A właśnie! Ciekawe dlaczego?
I może wtedy gminy rozpoczną jakieś sensowne rozmowy z bankami? Brak mieszkań ale nie brak pustostanów. Rząd zmusza lokalne władze do myślenia jak o siebie zadbać, jak się zareklamować i sprzedać. Jak przekonać inwestorów że warto włożyć miliony w nowe osiedla? Będzie ciężko jeśli za dwie bańki i paszport inwestor zbuduje obcokrajowcowi wypasiony domek z tytułem własności i ma czysty zysk.
Obecnie jest 39 gmin, ale istnieje również 350 lokalnych społeczności, które są odrębnymi podmiotami prawnymi. A te zazwyczaj mają własne zbiorniki wody, zatem ceny wody mogą być niższe lub wyższe.
Protesty burmistrzów najprawdopodobniej zakończą się referendum w tej sprawie. Kto zna film Cyprus vs Europe, i ten fragment o korzonkach, zrozumie skąd u samorządowców te obawy przed zmianami.
Niestety dla Rządu władze lokalne to bezdenne dziury na której lepienie nie może sobie pozwolić.
[bar group=”836″]