Sprzedawcy z okręgu Paralimni walczą o przetrwanie i wołają o pomoc i wsparcie ze strony Rządu. Proszą o obniżenie czynszu, energii elektrycznej i podatku VAT.
Jak wiecie region ten żyje głównie z turystyki i w zasadzie funkcjonuje tylko w sezonie letnim.
Przedstawicielka sklepikarzy z okręgu Paralimni uważa że hanlowcy robią wszystko, co w ich mocy, aby utrzymać swoje biznesy otwarte „pomimo faktu, że sprawy wcale nie wyglądają dobrze”.
Ogólne koszty są nieopłacalne. Czynsze i energia elektryczna nadal są wysokie, a konsumenci ostrożnie podchodzą do tego, co kupują – powiedziała.
Oprócz już istniejących problemów, na północy istnieje „równoległy rynek”, który nieustannie nas „uderza”.
Jest przecież nieporównywalnie tańszy.
Ludzie kupują tylko to, co absolutnie niezbędne, a to dzieje się już przez dwa lata, od wybuchu pandemii Covid.
Turystyka tego obszaru była w tym roku ograniczona ze wzgędu na brak turystów z Rosji.
Wysokiej jakości turystyka, która istniała wcześniej, polegająca na chodzeniu do sklepów i kupowaniu bez proszenia o rabaty lub targowanie się, nie istnieje, przynajmniej nie w tej chwili.
Uderzenie, jakie zadał nam koronawirus, rosyjska inwazja na Ukrainę i inflacja, były ogromne, a Rząd powinien spojrzeć na sklepikarzy osobno, ponieważ sektor ma bardzo duże problemy – powiedziała, dodając, że niektóre sklepy nawet nie zostały otwarte tego lata.
Kolejny cios dla sektora to zakupy on line.
Każdy, bez żadnej kontroli ze strony państwa, tworzy stronę internetową i sprzedaje, co chce, i nie musi płacić czynszu, elektryczności ani księgowego – dodała.
Sklepikarze Paralimni wysłali kilka listów do ministerstw handlu i finansów o problemach, z którymi się borykają, ale nie otrzymali odpowiedzi.
Chociaż widzimy, jak Rząd pomaga różnym innym sektorom handlu na różne sposoby, dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz przedsiębiorstw w rejonie Paralimni, nie podejmuje się żadnych wysiłków.
Czy ktoś pomoże? A może Rząd poczeka aż sprawa sama się ureguluje…