Niedługo rozpoczynają się eliminacje do europejskich pucharów. Znaczy, dla poważnych lig, bo Ekstraklasa nauczyła nas, aby patrzeć na te eliminacje jako okazję do zwiedzenia kawałka Europy, ciekawych miejsc, zebrania oklepu, ewentualnie przedłużenia Tour de Europe w bonusie. Legia Warszawa została rozstawiona i w drugiej fazie (bo nie wyobrażam sobie, że przegrają z Linefield (Irlandia Północna) bądź Dritą (Kosowo) ma szansę zagrać z Omonią Nikozja. Oczywiście jeśli wygra swój mecz z Araratem Erywań.
Co to dla polskiej drużyny oznacza? Po pierwsze, grają u siebie co jest jakimś plusem, bo nie trzeba będzie się tarabanić na Cypr. Jednak to koniec dobrych wiadomości. Co prawda Legia ma nowego sponsora, sprowadziła kilku ciekawych piłkarzy, ale zespół dopiero wchodzi w fazę przebudowy. Omonia tymczasem jest głodna piłki, w końcu od kilku dobrych miesięcy nie rozegrała żadnego meczu o stawkę. Wszystko więc jest wielką niewiadomą. Smaczku dodaje fakt, że zespół ze stolicy prowadzi Henning Berg, były trener „Wojskowych”.
Najbardziej mnie jednak osobiście zabolała reakcja kibiców Legii. Na portalach można przeczytać parę ciekawych analiz „rzeczowych ekspertów” takie jak:
[…] Lepszy byłby zespół, który pokonamy. Obydwa pokonamy, to bez znaczenia, kto przyjedzie. Niech oni się martwią.
Patrząc po TransferMarkt, skład Omonii to poziom górnej ósemki naszej ligi, coś typu Pogoń, Cracovia.
No nie zapędzałbym się z tymi opiniami. Omonia Nikozja, co by nie mówić, to nie zespół, który gra za frytki, tak samo Ararat (którym się nie zajmujemy z oczywistych względów, acz też warto go brać pod uwagę). Zarówno w przeszłości Dudelange, Sheriff Tiraspol czy Spartak Trnawa pokazały, że Legia nie jest cwaniaczkiem, który kosi kogo popadnie tylko raczej typem, który czasem odda, ale niestety częściej klepie w matę niczym Marcin Najman.
Zresztą wystarczy spojrzeć na ranking lig. Cypr 16. Polska 29. Nie ma w tym przypadku, że naszymi sąsiadami są Słowacja, Rumunia czy Liechtenstein. Zespoły z Wyspy Afrodyty albo grają w Europie regularnie, albo przynajmniej w eliminacjach gdzieś się doczłapują. A u nas jest z tym problem.
Wszystko to jednak luźne przemyślenia. Równie dobrze Ararat może wygrać z Omonią i wtedy to oni zmierzą się z Legią. Jest też oczywiście opcja, że zespół z Warszawy wywali się na mistrzu Kosowa czy wirtuozach z Irlandii Północnej.
Jednak wtedy poznacie wynik, po syrenach alarmowych. A raczej czymś co będzie je przypominać, bo to będę ja pękający ze śmiechu i spadający z krzesła.