Zacznijmy może od takiej zagadki. Po co są obostrzenia? Po co jest lockdown? Czy jest jedna odpowiedź? No właśnie nie. Oficjalnie bowiem Wam powiedzą, że te wszystkie działania mają na celu ratować kraj przed pandemią, państwo troszczy się o nas w celu ochrony zdrowia i gospodarki. Wszystko pięknie i cacy, tyle że jeśli spojrzeć na to z tej drugiej definicji właśnie, czyli „sztuka dla sztuki” wychodzi, że rząd Cypru już od jakiegoś czasu robi działanie dla samego działania.
Nie zrozumcie mnie źle. To nie jest tak, że neguję słuszność jakichś ruchów i obostrzeń. Mogą mieć one słuszne podwaliny. Dla jednych to ochrona zdrowia tak jak mówiłem. Ci co nie wierzą w pandemię mogą to zrozumieć z kwestii czysto politycznej. Cypr tego nie zrobi to partnerzy będą się krzywo patrzeć. Możliwe, że nawet Unia zareaguje i stwierdzi, że coś jest tu nie tak i potępi – a wiemy, że gra idzie o pieniądze. Także czy wierzymy, czy nie, zawsze możemy sobie jakiś kontekst przyjąć. W obu jednak przypadkach wypadałoby jedno. Mieć jakikolwiek w tym sens.

Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź społeczeństwa. Zdjęcie powyżej to sklep w centrum handlowym w Pafos (nazwy nie podam, bo po pierwsze sami wiecie, po drugie za reklamę mi nie zapłacili). Jak Wasze piękne oczy widzą przed wejściem (które jest spore) jest nie tłum a HORDA ludzi chcąca jak najszybciej zrobić zakupy na święta. Dla tych niewtajemniczonych powiem, że ten sklep jest dość spory i ma ze trzy (?) piętra także jeśli już przy wejściu są kolejki – to możecie sobie wyobrazić co jest w środku. Moje pytanie teraz jest następujące – jaka jest szansa, że ktoś chory może tam w tym tłumie być? A jeśli jest to czy zarazi, czy nie?
- mała szansa
- żadna szansa
- bardzo duża szansa
- souvla dla niezdecydowanych
Odpowiedź chyba jest oczywista. Także w tym momencie doszło do sytuacji gdzie tłum ludzi może zostać zarażonych a to wszystko i tak wyjdzie za jeden, dwa tygodnie kiedy będzie lockdown. A mówimy w tym udokumentowanym przypadku o Pafos, mieście chyba z najmniejszą ilością zakażeń spośród cypryjskich większych miast. Także możecie sobie w sumie wydedukować co się dzieje/będzie działo w innych miejscach. A potem na wykresach. No i wtedy parę głów będzie się zastanawiać „co poszło nie tak, miało przecież spadać”.
Takie ruchy, moim zdaniem, powinno wykonywać się w jakimś przedziale czasowym. Wyjść na konferencję, powiedzieć że przypadków jest za dużo i dać tydzień, dwa czasu ludziom na zrobienie zakupów i restauracjom by sobie trochę „odbiły” i zamknąć do tego końca roku. Tymczasem jesteśmy w sytuacji – i tu znowu podam przykład Pafos, no bo z logicznego względu jest mi najbliższy – gdzie tuż po niedawnym ponownym otwarciu restauratorzy i sklepikarze są postawieni w stan „w sumie wiecie co, dziś sobie ustaliliśmy, zamykamy od piątku, narazka”. Do tego ludzie, którzy na przykład nie mogli z różnych względów przygotować się do świąt teraz nie będą mieli okazji.
W dzisiejszych czasach gospodarka w sumie jest jak drzwi. Można ją otworzyć, można ją zamknąć. Tymczasem nie da się oprzeć wrażeniu, że na Cyprze rząd bawi się drzwiami obrotowymi.