Turcja ze swoimi statkami badawczymi w Wyłącznej Strefie Ekonomicznej Cypru, to nie żadna nowość. Zwykle kończy się tym samym. Pan Anastasiades upomina, inne kraje apelują, a Turcja robi swoje.
W ubiegłym tygodniu, kiedy Turcja wysłała do greckiej wyspy Kastelorizo kolejny statek badawczy, sytuacja zaostrzyła się jeszcze bardziej. Grecki Minister Spraw Zagranicznych ostrzegał Turcję, że Grecja jest gotowa bronić swoich wód terytorialnych i zażądał od Ankary natychmiastowego wycofania tureckiego statku z greckich wód. Dodajmy że turecki statek eskortowany jest przez turecką marynarkę wojenną.
Tymczasem, Turcja ignorując ostrzeżenia, sprowokowała marynarki wojenne Francji i Grecji, a te przeprowadziły w czwartek manewry u wybrzeży Krety.
Prezydent Francji zapowiedział wcześniej wzmocnienia francuskiej obecności wojskowej w tym rejonie.
Na Krecie mają stacjonować dwa myśliwce typu Rafale.
Turcja chyba się nie spodziewała że Grecja i Francja pokrzyżują jej plany. Co ciekawe, pomimo nielegalnego wtargnięcia na wody Grecji i Cypru, Prezydent Erdogan prosi o pomoc Angelę Merkel nazywając działania wojsk Francji i Grecji prowokacją i łamaniem praw Turcji.
Jak mówi Erdogan, „droga do rozwiązania sporu we wschodniej części Morza Śródziemnego prowadzi tylko przez dialog i negocjacje”. Ciekawe że nie to stwierdzenie nie odnosi się do Ankary, która czuje się teraz ofiarą, choć przed podjęciem swoich bezprawnych działań nie podjęła dialogów lecz poinformowała o swych decyzjach.
Od odkrycia bogatych złóż gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego, także u wybrzeży Cypru, wybuchł ostry spór o ich eksploatację obok partnerów w NATO Turcji i Grecji, prawo do eksploatacji rości sobie też Republika Cypryjska. W pracach poszukiwawczych prowadzonych przez Turcję na ich wodach terytorialnych, Ateny i Nikozja widzą naruszenia ich suwerenności. Ankara natomiast nastaje na to że również Turcji przysługuje część złóż.