Kilkanaście godzin bez prądu – to rzeczywistość ostatnich dni na północy Cypru
Przerwy w dostawie prądu bardzo często trwają ponad 12 godzin. Podobna miała miejsce w niektórych obszarach od poniedziałku do wtorku rano. Według „organu ds. elektryczności” przerwy mogły być spowodowane sabotażem. Zarzuty te zostały obalone jednak przez pracowników, którzy argumentują, że niepowodzenia były spowodowane chronicznym brakiem inwestycji.
Awaria wystąpiła w poniedziałek wieczorem i trwała do wtorkowego poranka. Nagłą awarią został dotknięty także jeden ze szpitali.
Uszkodzony został również system elektroenergetyczny łączący Cypr z północą, w związku z czym nie można było uzyskać zasilania awaryjnego.
Awaria energii uderzyła w szerszy kontekst intensywnych sporów między związkami zawodowymi – wspieranymi przez partie opozycyjne – a „rządem” w sprawie proponowanych reform sektora energetycznego.
Związkowcy twierdzą, że przedłożenie „ustawy” dałoby większe uprawnienia tureckiemu koncernowi energetycznemu AKSA. Argumentują ponadto, że AKSA przejmie kontrolę nad „urzędem ds. elektryczności”, jeśli ustawa zostanie zatwierdzona, co doprowadzi do potrojenia rachunków za energię.
Związki zagroziły strajkiem, ale „rząd” wydał zakaz takich działań na 60 dni.
Cypryjska agencja informacyjna przekazała doniesienia Yeni Duzena , że problem pozostał zasadniczo nierozwiązany i wtorkowych godzin porannych w niektórych obszarach przywrócono zasilanie.
Co ciekawe, związki zawodowe protestowały przed „parlamentem” w poniedziałek, na krótko przed awarią prądu. Ich demonstracja wstrzymała uchwalenie „ustawy”, choć „rząd” ma ją ponownie przesłać za kilka dni.
Prasa Turków cypryjskich doniosła, że „premier” Unal Ustel stwierdził, że „w kraju jest problem z elektrycznością, ponieważ od dawna nie było żadnych inwestycji. I z tego powodu prąd jest obecnie kupowany od AKSA”.
Problem nadal pozostaje jednak nierozwiązany. Już w latach ubiegłych informowaliśmy o ciągłych przerwach w dostawach prądu na północy.