Jak zrobić zakupy na północy? Można wykorzystać drona.
O narkotykach można powiedzieć wiele. Dla jednych to zło, które trzeba wyplenić, spalić i posypać solą, by się nie odrodziło. Dla innych prawo korzystania z natury, bo skoro alkohol wytwarzany chemicznie jest legalny, czemu nie można zapalić czegoś naturalnego? W zależności od Waszej opinii trzeba przyznać jedno. Przemyt tego „towaru”, że tak to ujmijmy, wymaga inwencji, skupienia, planowania i brawury rodem z filmów „Ocean’s Eleven” czy bardziej nam bliższy „Vabank”.
Ajos (bądź też Agios) Dometios. Przedmieścia Nikozji. Podczas spaceru (ciekawe czy legalnego swoją drogą) przechodzień zauważył dziwne zjawisko. Ni z tego, ni z owego nad ulicą pojawił się dron, który ewidentnie coś ze sobą miał. Wszystko działo się niedaleko punktu kontrolnego pomiędzy obiema stronami wyspy. Wszystko to sprawiło, że zaniepokojony obywatel postanowił sprawę zgłosić na policję. Nie trudno było dodać dwa do dwóch. Niedaleko granica, ludzi niewielu, siedzą w domach, kto więc by się bawił dronem? Policja, jak na złość dla mistrza awiacji, postanowiła potraktować sprawę poważnie i drona przejąć. Czy to była scena pościgu niczym z „Top Guna” policja nie informuje, także nie spodziewajcie się zwrotów akcji. Maszyna została przejęta, to wszystko.
A przy niej policjanci znaleźli 60 gramów marihuany. Ile to jest warte na rynku? Nie wiem, ale z pewnością musiał to odczuć przemytnik, który obszedł się smakiem (i ewentualnym zyskiem). Policja obiecała zająć się całą sprawą i znaleźć pilota tego króla chmur, ale nie ma co kryć, zadanie bardzo trudne. A jeśli maszyna była wysłana z drugiej strony to praktycznie niemożliwe (o ile zasięg na to w ogóle pozwalał).
Nie mniej za inwencję i pomysłowość – szanuję. Brak ofiar, zniszczeń, niepotrzebnego tłumu. Nieironicznie daję okejkę.