Sprawę opisała nam jedna z czytelniczek – temu kotu nikt nie chciał pomóc!
Kot wszedł na drzewo – normalna sprawa. Problem jednak w tym, że wszedł zbyt wysoko i bał się z niego zejść – był na wysokości około czwartego piętra.
Mieszkańcy okolicznych bloków postanowili kotu pomóc – kot siedział tak 24 godziny. Ich zdaniem skoro sam wszedł to i sam powinien zejść.
Postawili mu pod drzewem miski z wodą i jedzeniem – kot był jednak zbyt przerażony wysokością i po prostu panicznie się bał.
Postanowili zainteresować problemem władze. Straż pożarna odmówiła przyjazdu, bo przecież się nie pali. Po kilku wykonanych telefonach przez różne osoby stwierdzono jednoznacznie, że nie przyjadą gdyż mają duży pożar i wszystkie jednostki są zajęte…
Po telefonie do jednej z organizacji zajmującej się dobrostanem zwierząt jej przedstawiciel stwierdził, że „skoro sam wlazł to sam zejdzie” i że koty mają to „w dna” żeby włazić na drzewa.
Walka z urzędnikami trwała godziny, czas leciał a kociak był coraz bardziej przerażony…
W końcu kot doczekał się pomocy – został zdjęty przez pracowników pobliskiej budowy, którzy podjechali pod drzewo podnośnikiem.
Nikogo nie podrapał, nie uciekł a swojego zbawiciela tak mocno trzymał za szyję, że ten nie mógł go z siebie zdjąć.
Otwartym pozostaje jednak pytanie: po co te wszystkie organizacje dostają pieniądze z budżetu na opiekę nad zwierzętami? Może tylko po to aby zapewnić pensję swoim pracownikom?
Za informację o zdarzeniu dziękujemy Sylwii