„Ciekawe kiedy znowu nas zamkną?” – pytanie, które nosi się po stolikach we wszystkich restauracjach i barach. Z jednej strony dziwny znak czasów. Wyjście do knajpy, czy też na „jednego” urosło z rangi dość zwyczajnej przyjemności do rangi jakiegoś epokowego wydarzenia. Dla mnie w sumie też, bo i jakoś tak ten Leon mi lepiej smakuje. Wszystkich zaś tych, którzy będą mi zarzucać brak gustu i smaku, pragnę uprzedzić, że o nich się nie dyskutuje. A już tym bardziej, ze stanem swojego konta.
Odżywa wszystko. Nawet artyści, którzy bardziej przypominają tych z „Balu Wszystkich Świętych” niż z rozkładówek typu „Bravo” (swoją drogą to jeszcze w ogóle istnieje? Sprawdziłem, nie istnieje). Wychodzi na scenę taki dziadek, pocieszny nie powiem, który zaczyna śpiewać szlagiery Elvisa”. Powiem szczerze, na muzyce się nie znam, jak Bolec z „Chłopaki Nie Płaczą” co miał się jeszcze zająć hodowlą jedwabników, ale głos raczej do Presley’a podobny nie był. A jednak coś w tym było takiego wyjątkowego i fajnego, że zarówno on, jak i cały lokal bawił się świetnie. Nawet ja, malkontent, pod nosem wykrzywiłem grymas przypominający uśmiech.

Tego właśnie brakowało wyspie. Normalności. Chociaż przez jeden dzień nie myśleć o testach, o szczepionkach, nawet nie o tym, że na drugim końcu wyspy są tereny zajmowane przez mniejszych cwaniaczków, którzy to zmuszeni są słuchać większego cwaniaczka. Każdy siedzi, słucha, pije, a nawet i rozmawia. Normalnie, po prostu. Tak jak kiedyś. No i właśnie to mnie wtedy uderzyło. Czasem trzeba się cieszyć z tych rzeczy małych i mniejszych.
Jednak ciągle pojawiało się to pytanie – kiedy zamkną?. Odpowiedź jest dość prosta – nie wiadomo. Mam jednak nadzieję, że już nigdy. Przecież bowiem trzeba na coś kasę wydawać i wspierać lokalny przemysł browarniczy. A także i działalność gospodarczą. Dlatego taka rada, korzystajcie z lokali, bo nie dość, że się wyrwiecie z tych czterech ścian, to jeszcze wesprzecie ludzi, którzy dostali po gębie chyba najbardziej w trakcie całej tej hecy.
A gdy wrócimy już do totalnej normalności, znowu to nam spowszednieje. Jednak tego uczucia, że coś „wróciło” nie zabierze nikt. Czemu jednak piszę to w rubryce „Moim okiem”? A bo w sumie luźny to format, a i trzeba zasiać w treściach trochę optymizmu. A jak jeszcze jest w tej historii piwko, to już w ogóle w porząsiu.
A gdy będzie trzeba, to ponownie będą bluzgać na Ministra Zdrowia. A on znowu popadnie w rozpacz wycierając łzy plikiem banknotów.
Błąd, grupa nie istnieje! Sprawdź składnię! (ID: 17)