Kilka dni temu skontaktowała się z nami turystka z Polski. Prosiła o pomoc w zorganizowaniu transportu z Cypru dla dwóch kotów.
Natychmiast poinformowaliśmy panią X, że oczywiście działają tu organizacje zajmujące się adopcją za granicę, na koszt adoptującego. Mamy tu na myśli zakwaterowanie zwierzaka na czas kwarantanny czy czas oczekiwania na lot. Organizacje przygotują wszystkie dokumenty, załatwią paszport dla czworonoga i transport na lotnisko. Opiekunami podczas podróży są czasem „przypadkowi” lub „zaprzyjaźnieni” wolontariusze, którzy zadbają o odbiór zwierzaka na lotnisku docelowym.
To tak dla informacji gdyby wam przyszła ochota na adopcję kociaka czy psa po spędzonym wspólnie urlopie. Bo tutaj przybłęd jest rzeczywiście dużo. Są przyjazne i zawsze są w pobliżu w porze posiłku. I takie je kochamy.
Wracając do tematu. Pani X zapragnęła uratować cypryjskie koty przed klęską głodową i chorobami. Urlop spędziła na maszerowaniu po Larnace z torbą pełną kociej karmy. Szczególnie zainteresowały ją dwa koty. Jeden z problemem z oczkami. Drugi ze złamaną łapką. Pani ma rentgen w oczach?
Pani pisze. My odpowiadamy. A pani już nie. Wraca już dziś do Polski, czasu mało, trzeba uratować koty. Ale koty są dzikie. Koty trzeba zaszczepić. Koty trzeba wyleczyć. Koty trzeba „zaczipować”.
Pani X postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Kupuje klatkę. Porywa połamanego kotka i gna do weterynarza. Czasu coraz mniej. Trzeba jeszcze złapać tego z oczami. A to zajęło pół urlopu! A zegar tyka. Tyk tyk. Już wieczorem samolot.
Weterynarz miły, pomocny, przygotuje dokumenty na dziś. Bo jak pani tak zależy. Troszkę fałszerstwa, ale to w dobrej wierze. Zaczynamy. Prosi wyjąć kotka z klatki. Ale pani X się boi. Kotek drapie. Jest agresywny. Mąż pani X pomoże. Mąż podrapany. Weterynarz bierze sprawy w swoje ręce. Kotka okrywa ręczniczkiem. Już nikogo kotek nie podrapie. Chip. Jest! Kotek dostaje szału. Rwie się. Ucieka. Pani X dostaje palpitacji serca na ten widok i zostaje wyproszona z gabinetu bo stresuje wszystkich bardziej niż dziki kot. Mąż pomaga. Kot drapie męża i weterynarza. Gryzie. Szarpie się. Mąż się poddaje z nadmiaru obrażeń i tuż przed zastrzykiem na uspokojenie puszcza kotka. Kotek w ręczniczku trzymanym przez weterynarza łamie kark. Tragedia. Krew z pyska. Niestety. Już za późno.
Pani X dostaje histerii. Wbiega do gabinetu, mąż ją wyprowadza. Brak doświadczenia z okiełznaniem pupila. Próba poskromienia dzikiego zwierzęcia. Ból po tragedii. Pani X chciała pomóc…
Skąd pomysł wywiezienia nieoswojonego zwierzaka? Jak kot zachowałby się na lotnisku gdy trzeba byłoby go wyjąć z klatki na bramkach ochrony?
Kot by się wylizał. Kot miałby super miejscówkę pod stołem jakiejś rybnej restauracji. Kot jest łowcą.
Pani X pisze do nas oskarżając „pseudoseterynarza” za śmierć zwierzaka. „Pseudowetyrynarz” (dotarliśmy do niego) opowiada jak odradzał pani X transport dzikiego zwierzęcia i proponował trzytygodniową kwarantannę dla kota. Pani się uparła. Kot ma lecieć dziś. I jeszcze drugi. Ale trzeba go upolować.
Skąd ten pomysł żeby łowić dzikie koty które przecież są stworzone do bycia wolnymi? Cypr jest pełen kotów. Jest ich więcej niż ludności na Cyprze. Ich matki były dzikie. Ich matki je wykarmiły z polowań. Ich matki nauczyły je przetrwania. Pozwólmy kotom być kotami. Ciekawskimi łowcami decydującymi kto ich może dotknąć a kto nie. Dziki kot nie zdechnie z głodu. Zapoluje na jaszczurkę czy mysz. To my nauczyliśmy je lenistwa i żebrania. Kot jest tam gdzie jest pożywienie. Nie ważne czy zrzucone ze stołu czy dokładane każdego wieczora w jakimś miejscu. Kot je znajdzie. I wróci. Będzie żerował i to my stajemy się wtedy ofiarami. Koty które nie są dokarmiane odejdą. Tam gdzie jest pokarm. Czy to na łące czy to pod inną restauracją. Bo to łowcy. Kombinatorzy. Oszuści. Celują w ofiarę. I to właśnie pani X stała się ofiarą. Koty potrzebowały natychmiastowej pomocy. Czyżby? Jeden wciąż by żył…
Woda dla kota w środku lata. Pewnie! Podkarmić? Pewnie. To szlachetne… Ale co zrobi ten inwalida po sezonie? Kiedy kradniemy mu lekcje przetrwania?
Jedna adopcja nie zmieni świata, ale cały świat zwierzaka się zmieni. Pies. Jasne. Pozostanie wierny i wdzięczny i pokocha was bardziej niż ktokolwiek inny. Dziki kot złapany w klatkę? Zamknięty w domu w jakimś blokowisku z nosem w szybie wołający o wolność… Czy będzie wtedy szczęśliwy?
Zamieniam się w kota. Pani X. Okazuje mi miłość ale ja nie chcę. Ona nalega. Ściga mnie. Porywa. Kradnie wolność. Decyduje o moim życiu. O moim szczęściu. Kogo chce uszczęśliwić? Ja mam swoje życie. Byłem szczęśliwy…
Mam jeszcze 6 szans. Czy tym razem mi się uda być kotem?
[bar group=”837″]