[dropcap]W[/dropcap]Limassol powstaje coraz więcej wysokich budynków, prawdziwych drapaczy chmur. Z punktu widzenia państwa cypryjskiego wszystko jest w porządku, w końcu ich mieszkańcy, przeważnie bogacze z krajów poza unijnych, je kupią i wpłacą niezłe sumki do cypryjskiego budżetu a potem podatki będą spływać hurtowo.
Tylko tak naprawdę nikt nie pomyślał o bezpieczeństwie. Okazuje się, że służby ratunkowe nie są przygotowane do udzielania pomocy w tego typu budynkach. Najdłuższy wysięgnik ratowniczy na Cyprze ma 30 m a budynki będą znacznie wyższe. Jak informował w 2016 roku Phileleftheros rząd postanowił zakupić dla ratowników 60. metrowe wysięgniki, ale ostatecznie kwotę 1,6 mln euro rozdysponowano inaczej – kupiono kilkanaście małych samochodów (prawdopodobnie stare, którymi jeździli dowódcy już były za stare).
Ostatni wypadek w Limassol, gdzie należało udzielić pomocy jednemu z pracowników na wysokości pokazał, że miasto jest bezbronne. Wprawdzie strażacy mogli użyć helikoptera, ale z uwagi na wiatr było to po prostu niebezpieczne. Mężczyznę uratowała pomysłowość szefa strażaków – przetransportowano go dźwigiem budowlanym.
W przyszłości jednak dźwigi zostaną rozebrane a wiatr będzie wiał nadal. W jaki sposób będzie można udzielić pomocy? Jak poinformowało ministerstwo spraw wewnętrznych pieniądze na nowe podnośniki dla strażaków znajdą się w budżecie dopiero w 2020 roku. Potem jeszcze przetarg i być może w ciągu najbliższych pięciu lat pojawią się na wyspie.